Wszystkie zdjęcia na tym blogu są mojego autorstwa, nie zezwalam na ich kopiowanie, umieszczanie na innych blogach czy gdziekolwiek bez mojej wiedzy . Nie kradnę i nie chciałabym być okradana. Jeżeli wzoruję się na pracy innej osoby, poinformuję osobę zainteresowana i oznaczę ją pod zdjęciem.

czwartek, 30 stycznia 2014

z choróbskiem w tle

Katar, kaszel, ból głowy i gardła, do tego absolutny brak chęci do działania. Żyć nie umierać poprostu. Jakieś parszywe choróbsko postanowiło mnie dopaść i dopadło niestety. Na szczęście wczoraj jakoś jeszcze chęci do pracy były, a że zostało mi kilka rurek po pracy nad koszykiem (kto nie widział, zapraszam KLIK ) , zmajstrowałam sobie podręczny niezbędnik na pisadła i pędzle. Oczywiście koronka, oczywiście coś na szydełku, do tego stare guziki. Efekt jaki jest, kazdy widzi. 





Pozdrawiam Was cieplutko i zmykam się kurować.



środa, 29 stycznia 2014

cukiereczki w Retro Kraft Shop

Do zgarnięcia piękny przydasiowy zestawik vintage.

Szczegóły tutaj ... KLIK

/

Z nutką romantyzmu

Dawno dawno temu, za górami za lasami...... bawiłam się papierową wikliną. Zdradziłąm gazety, zdradziłam masę solną, zdradziłam pap mache ..... na rzecz szydełka. To straszna prawda, ale szydełko okropnie wciąga. Pomalutku zaczynam odkupywać swoje grzechy. Z tej okazji powstał pierwszy od ponad roku gazeciak. Kolorów nabrał oczywiście dzięki barwnikom do tkanin siplicol , lekki połysk to oczywiście zasługa satynowego lakieru bezbarwnego. Wkładka uszyta z zasłony, którą kupiłam swego czasu za złotówkę w secendhand/zie właśnie pod kąterm takowych przeróbek. Wkładka z lekkimi zakładkami, ponieważ zależało mi aby na zewnątrz całość była zszyta. Koronka jest chyba starsza ode mnie, wytaszczona z zasobów różności z rodzinnego domu.  Zdobienie to oczywiście decoupage na żelazko.
 Koszyczek mierzy sobie 26 cm średnicy i 14 cm wysokości, więc jakiś malutki nie jest. Wysatarczający, aby pomieścić kilka moich drobiazgów. Liczyłam dziś na słoneczną pogodę, gdyż taka właśnie raczyła nas przez ostatnie dwa dni. Niestety sę przeliczyłam i dookoła panuje ciemność. Znów trzeba  swiecić światło, toteż i zdjęcia nie są najlepszej jakości.

A kto nie widział moim poprzednich gazeciaków, zapraszam TUTAJ  na koszyczki wielkanocne, TUTAJ szkatułka z dziewczynką lub np TUTAJ koszyczek w różyczki i inne różności.
 Zapraszam do oglądania, oceniania i komentowania










wtorek, 28 stycznia 2014

karteczka urodzinowa

Synuś mój wczoraj imprezował u koleżki z przedszkola, świętując jego piąte urodziny. Jak to zwykle przy jedynakach z masą zabawek bywa, pojawił się problem z wyborem prezentu. Szczęściem, w jednym z zabawkowych sklepów mają mądry system. Wystarczy kupić na prezent talara, a dziecko samo może jechać z rodzicami i zakupić sobie zabawkę, jaką chce. Problem z głowy. Trzeba było jednak jakoś  prezent zapakować. Ciężko robić paczkę z talarem niewiele większym niż pięciozłotówka, więc zmuszona byłam zrobić kartkę ze schowkiem. Efekt mojej pracy oceńce same


        niebieska paczuszka w środku to oczywiście rzeczony talar w oryginalnym sklepowym opakowaniu.





                                                         prezencik w pełnym ubranku




poniedziałek, 27 stycznia 2014

jaja w kubraczkach

 Pomalutku trzeba zacząć myśleć o Świętach Wielkanocnych. Czas najwyższy wyciągnąć sprzęt wiercąco frezujący, barwniki i skalpele. Zanim jednak to nastąpi, wyczarowałam kilka szydełkowych kubraczków na świąteczne jajka. Dziś prezentuję Wam koszulki, niebawem pojawią się ażurki, które obecnie się suszą.






 W weekend zawitała do nas zima !!! Póznym  sobotnim wieczorem spadł śnieg, więc w niedzielę dzieciaki miały ogromną frajdę. Sanki, śnieżki, lepienie bałwana. Musieliśmy wszystkie śniegowe atrakcje zapewnić szkrabom w jedno południe, w obawie przed szybkim zniknięciem białego puchu. Temperatura cudem spadła do -3 stopni, niestety wieczorem już wyskoczyła na plus pokazując nam dwie kreski na termometrze. Śnieg zaczął topnieć..... dziś bałwan w ogródku zgubił swój marchewkowy nos i węgielkowe oczy. Ślepy, bez węchu.... kaleki biedaczyna. 






czwartek, 23 stycznia 2014

karteluszka

W koncu troszkę inaczej u mnie, choć nie do końca. Karteczka na zamówienie z okazji narodzin bejbika.  Szydełko wciąga więc i dodatek szdełkowy jest, a co.













wtorek, 21 stycznia 2014

Szydełkowa lala

Dziś post z polskimi znakami !!! Pewien miły ktoś, a raczej ktosia, zmobilizowała mnie do poszukiwań i zmiany znaków. Ja taki osioł jestem, że nie pomyślałam o tym, iż mogę sobie  polskie znaki ustawić. Tylko jeszcze mi się myli lokalizacja y i z, bo to wciąż pozostaje po niemiecku. Pytajniki itp tez się schowały, muszę sobie przypomnieć gdzie były na polskiej klawiaturze.

W temacie posta  szydełkowa lala. Tak z głupia się zaczęła, bo robiłam sobie kółeczko i wpadłam na pomysł stworzenia lalki. Tak tez powstały nóżki, a póżniej już samo poszło. Pomysł wykonania rodził sie na bieżąco, bez zbędnych początkowych szkiców i planów. Lala mierzy sobie 40 cm, więc taka mała nie jest. A efekt...... Oceńcie sami



Lala w towarzystwie wciąż powstających serduszek prezentuje się ciekawie


W porownaniu z misiem i moja birmatową komódką jest dość spora. 


Osobiście z efektu jestem zadowolona, choć same usta zajęły mi godzinę i nie są do końca  takie jak bym chciała.
Dziękuję Wam za miłe komentarze pod poprzednim postem. Buziam Was ciepło, choć pogoda za oknem mało ciekawa.

niedziela, 19 stycznia 2014

Misie Koślawisie

Dzis na szybkiego prezentuje Wam moje weekendowe Misie  Koślawisie, czyli pierwsze kroki z amigurumi wg projektow wlasnych.  Jak widac bardzo waraznie, pierwszy wykonany byl jasny. Jest bardziej koslawy, ale mojaj corcia stwierdzila ze dla niej jest slodki i zaraz go porwala.  Z trzecim pojdzie mi juz lepiej :)








Na koniec jeszcze bilans dzisiejszego spaceru. Przytaszczylam do domu sporo galazek bazi, ktore jak na zime stulkecia przystalo wlasnie sie rokwitaja.


W moim ogrodku pod nie czyszczonym jeszcze plotkiem clematisy w kilku kolorach oczekuja na coroczne sciecie na przelomie lutego i marca. W tym roku postanowily nie czekac. Co sie dalo to scielam wczoraj, zostawilam tylko conieco na wszelki wypadek.




Zycze Wam milego niedzielnego wieczoru :)


piątek, 17 stycznia 2014

od serca dla serca

Dzis na szybko sprawy sercowe. Ostatnio w moim ulubionym i jedynym zarazem w okolicy sklepie wloczkowym zobaczylam ladniutkie serduszka zawieszki. JAk to zwykle przy okazji pan sprzedawca zeskanowal mi ow twor, szybko zerknelam co i jak i w domku pedem do pracy. Zmienilam tylko sposob wykonania kwiatka, poniewyz ten w oryginale byl plaski, zupelnie bez wyrazu. Jedno serducho to juz moja zawieszka do kluczy, taki serduszkowy breloczek. Wymyslilam sobie ze na walentynki syncio moj do przedszkola dziewczynkom zaniesie, totez i 30 na pewno trzeba zrobic. A ile przy okazji na sprzedaz, to juz wyjdzie w praniu :)






Buziam Was cieplo i dziekuje za Wasze, jak zawsze,  mile slowa.

sobota, 11 stycznia 2014

pomaranczowo i pechowo

Kto jak kto, ale ja raczej to pechowcow nie naleze. Do nieudacznikow, to moze i moglabym sie zgodzic, ale pechowiec- absolutnie. Wlasciwie to juz sama nie wiem jak nazwac moj dzisiejszy dzien. Zaczelo sie od rana, choc skutki wlasciwie zauwazylam tuz po 21-szej. Jak to przy weekendzie u mnie bywa, dzieciaki obudzily mnie wczesniej niz w tygodniu. Przypomne im to, jak pojda do szkoly i zima nie bedzie im sie chcialo wstawac na poranne lekcje :) Dzien zapowiadal sie pieknie, slonko swiecilo i bylo jasno jak juz dawno nie bylo. Kiedy juz udalo mi sie otworzyc oczy i zlezc na dol na poranne kawunie, doszlam do wniosku ze to moj dzien na gruntowne porzadki, bo moje bolesci ostatnich kilku dni juz prawie sie ode mnie wyniosly. Zapal byl ogromny. Po kilku papierosach i porzadnej duzej kawie, popedzilam na gore, zeby zaczac porzadki od lazienki: sortowanie prania, szorowanie plytek, szafek i wszystkiego co w lazience ulokowano. Nie zdarzylam skonczyc lazienkowych porzadkow, kiedy nadeszla ciemna chmura i delikatnie mowiac olala moje robocze zapedy. Do konca dnia bylo juz ciemno, totez i moje sprzatanie ograniczylo sie do absolutnego minimum.
Nadeszlo poludnie, trzeba bylo pomyslec o obiedzie. Jako ze wczoraj malzon kupil ser zolty w smaku nie podobny do niczego, zdecydowalismy sie na zrobienie pizzy. Poprawka - malzon zdecydowal, ja musialam wykonac. Drozdzy brak, czas udac sie do sklepu. Tak tak, malzonek pojechal, zakupil niezbedne skladniki, przy okazji tez i ciasto na pizze, bo przeciez zanim drozdze, zanim ciasto....  I sie zaczelo !!! Otworzylam puszke, rozwinelam ciasto i usilowalam ulozyc go na blasze wylozonej papierem do pieczenia. Hahaha, ale mielismy ubaw. Malzonek trzymal papier zeby sie nie przesuwal, a ja celowalam ciastem, zeby na dlugosc sie zmiescilo. Kladlam i kombinowalam z odklejaniem, bo ciagle nie pasowalo. Nie wiem kto produkuje ciasto szersze niz piekarnik. Rozumiem, gdybym probowalam wcisnac je do formy na ciasto, ale blacha wielkosci calego piekarnika ?? Usmialismy sie bardzo z tych poczynan. W koncu sie udalo! Ciasto posmarowane pomidorowym sosem, artystycznie ulozone skladniki na 4 czesciach zgodnie z upodobaniami kazdego z domownikow i fru do piekarnika. Zapachnialo, slinka pociekla, pizza upieczona. Ale ale..... ZONK. Ciasto przykleilo sie do papieru, za nic nie chcialo sie oderwac, Recyma i nogyma sie trzymalo, wiec pizze musielismy pozrec bez ciasta, no chyba ze z papierem :) Pierwsza porazka zaliczona.
 Przez cale zamieszanie zapomnialam ze w pralni w piwnicy czeka na mnie pranie. Przywedrowalo domnie dopiero poznym wieczorem, a ze jeszcze musialam conieco skonczyc w kuchni, nie powiesilam go od razu. Kiedy juz poszlam z zamiarem powieszenia, odkrylam cos okropnego. W zyciu nie bede sortowac prania przed poludniem, bo chyba moj mozg i wzrok nie funkcjonuje jeszcze prawidlowo. Nie wiem jak, ale w moim jasnym praniu zaplataly sie spodnie od kostiumu pirata, ktore farbowalam barwnikiem do tkanin w kolorze barzo bardzo grafitowym. Co zastalam w pojemniku ?? Jedna wielka plame na wszystkich ubraniach, na domiar zlego wiekszosc byla noszona moze dwa razy. Nie ocalalo nic !!!  Trzeba bedzie isc niebawem na zakupy.  Aaaaa na domiar zlego wczoraj zepsula sie deska do prasowania, a przedwczoraj odkurzacz zaprotestowal i porzyczam od sasiadki :) 
Potwornie dlugasny post mi wyszedl, ale musialam sie gdzies wyzalic :)

Ostatnio moj blog zrobil sie niemal wylacznie szydelkowy, pewnie i z tej okazji ubylo mi obserwatorow. Widac miejscowki u mnie nie sa zbyt wygodne :) Musze jednak przyznac, ze chyba szydelko wciagnelo mnie najbardziej. Najmniej balaganu powstaje podczas pracy, w porownaniu z robotkami papierkowo kartkowymi. Na dniach trzeba zabrac sie za pisanki :)  Koniec wykladu :) NA koniec prezentacja dziel ostatnich :)

                                    Komplecik dla dziewczynki w rozmiarze 0-3 miesiaca




    czapeczka dla chlopczyka

 



                                            w wersji na wesolo a´la Julka Tymoszenko



                                              chlopiece trzewiczki w rozmiarze 3-6 miesiaca


czwartek, 9 stycznia 2014

zaleglosci przedswiateczne

W koncu sie zmobilizowalam i sfocilam twory przedswiateczne :)  Bylo to dla mnie poniekad wyzwaniem.
Od kilku dni chodze postrzyknieta totez chodzenie i siedzenie przy komputerze potwornie mnie meczy. Sobote spedzilam w szpitalu, malzonek wozil mnie na wozku, bo niestety nie dalo rady ani kroku postawic. Kolejne RTG zrobili, pacjent zdrowy :) Zastrzyk podano, pomoglo nieco na 3 dni i znow sie zaczyna. Dziesiaty rok tak sie mecze i niby zdrowa jestem. Kilka RTG przez ten czas, rozni specjalisci, rezonans magnetyczny, masaze.... i nic. Rok mialam spokoj po 30 wizytach u bioenergoterapeuty, niestety to dziwne cos odzywa sie znowu. Tym razem z jeszcze wieksza sila niz kiedykolwiek wczesniej. A w domu male dzieci, schody do sypialni, schody do pralni. Pieknie zaczal sie nowy rok, nie powiem.
Konczac uzalanie sie nad soba prezentuje skromne fotki moich tworow jeszcze zeszlorocznych.

Komplecik serwetek z mojego podchoinkowego korgonka zaczal powstawac jeszcze w wieczor wigilijny. Nie moglam sie powstrzymac przed uzyciem nowych kordonkow, tym bardziej ze odkad dostalam schemat na te cudenka z malowanej skrzyni jakos nie mialam okazji sie zabrac za prace.


Trzeba bylo przetestowac tez inne kolory, stad tez mala serweteczka niebieska...



                                                      ... i czerwone serduszko


Z cyklu szydelko nie jest mi obce, komplet podchoinkowy dla malzonka, ktory juz dawno marudzil ze jeszcze on w tym domu nie ma szalika i czapki. Szalik ma 185 cm dlugosci i nie ukrywam, poswiecilam sie dla niego :)




Podczas pobytu w Polsce zakupilam sporo pieknych serwetek z aniolkami, z dziecmi itp, musialam wiec cos zmajstrowac. Pudeleczko drewniane dostalam w prezencie od kuzynki, w ktorej sklepie zaopatruje sie w wiekszosc materialow do decoupage.




Co do deseczki, to od trzech lat lerzala i czekala na litosc. Byla juz zagruntowana, motyw byll wybrany. Doczekala sie w koncu :)