W ubieglym tygodniu robilam porzadki. Wywalilam kilkadziesiat kilogramow gazet, obcielam tylko biale paski. Dostawy mam na bierzaco, wiec moge sobie pozwolic na selekcje. A ze u nas gazety w skrzynce za darmo, czarno-biale, cienkie, idealne, to i pomarudzic i przezedzic troche mozna. Zakupilam dzis nowe szafki do lazienki. Znaczy sie zakupil mi je moj malz i wlasnie zaczynam znow krecic rurki na koszyki do polek. I jeszcze trzeba wyplesc koszyki na swieconki dla dzieci. Nowy rok, nowe koszyki. Aj... pracy a pracy. Masa pomyslow, malo czasu. Dzieci kaszlaco rzezace w domu, wiec i robota nie idzie. Tempo wolniejsze, doba za krotka....
A w ostatnim czasie....
Na zamowienie syncia, powstala czapa dla corci. Tym razem koala.
Do tego oczywiscie troche jajek. Z tymi niestety juz sie pogubilam,
jedne pakuje od reki, innym jeszcze udaje mi sie zrobic zdjecia. I tak
na koniec koncow, przed wyslaniem wypakuje wszystkie i zrobie foto
zbiorcze.
I tak jeszcze na kolanie w ostatniej chwili powstala kartka dla syna szwagra. Zero szycia, zero przemyslen, spontan w pelni. Ale jest, poszlo na wyspy, pofrunelo, pojechalo.....
Czapa, pisanki i karteczka cudowne! jestem pod wrażeniem:)
OdpowiedzUsuńPisanki są przecudowne :) Jestem zachwycona! :)
OdpowiedzUsuńO matko! Doba za krótka??? ja nawet połowy tego nie dałabym rady zrobić!! Świetne jajka, ile to pracy trzeba , żeby chociaż jedno zrobić! Czapka i karteczka też świetne :) Podziwiam i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPisanki śliczne....szczególnie wpadły mi w oko te żonkilowe ;-)
OdpowiedzUsuń