Dzis na szybkiego prezentuje Wam moje weekendowe Misie Koślawisie, czyli pierwsze kroki z amigurumi wg projektow wlasnych. Jak widac bardzo waraznie, pierwszy wykonany byl jasny. Jest bardziej koslawy, ale mojaj corcia stwierdzila ze dla niej jest slodki i zaraz go porwala. Z trzecim pojdzie mi juz lepiej :)
Na koniec jeszcze bilans dzisiejszego spaceru. Przytaszczylam do domu sporo galazek bazi, ktore jak na zime stulkecia przystalo wlasnie sie rokwitaja.
W moim ogrodku pod nie czyszczonym jeszcze plotkiem clematisy w kilku kolorach oczekuja na coroczne sciecie na przelomie lutego i marca. W tym roku postanowily nie czekac. Co sie dalo to scielam wczoraj, zostawilam tylko conieco na wszelki wypadek.
Zycze Wam milego niedzielnego wieczoru :)
Ja nie wiem, co Ty tam koślawego widzisz:) Ja całkowicie podzielam zdanie Twojej córeczki i z chęcią sama bym jednego porwała:)
OdpowiedzUsuńŚmiszne, ale fajne.coś mają w sobie oryginalnego :-) pozdro
OdpowiedzUsuńBo jest słodki i mnie się bardziej podoba niż ten brązowy,bo jest roześmiany i taki radosny;)
OdpowiedzUsuńU nas liście nowe na krzaczorach.Dopiero opadły a już są nowe;)
Pogoda wariuje ostatnio,u mnie dziś tak nagle ok 6 stopni było,z jednej strony dobrze bo to w końcu zima,ale z drugiej.
OdpowiedzUsuńAle co tam pogoda,lepiej pogadajmy o Twoich misiaczkach,które są takie słodkie.Świetnie Ci wyszły,uwielbiam takie roześmiane zwierzaczki.Buziole dla Ciebie i misiaków:)
Piekne misie i wcale nie koslawisie !!! Sama takiego bym porwala :):):)
OdpowiedzUsuńŚliczne misiaki :) Wcale nie żadne koślawce tylko słodkie misie :)
OdpowiedzUsuńale piękne i słodkie te misiunie
OdpowiedzUsuń