Wszystkie zdjęcia na tym blogu są mojego autorstwa, nie zezwalam na ich kopiowanie, umieszczanie na innych blogach czy gdziekolwiek bez mojej wiedzy . Nie kradnę i nie chciałabym być okradana. Jeżeli wzoruję się na pracy innej osoby, poinformuję osobę zainteresowana i oznaczę ją pod zdjęciem.

wtorek, 25 listopada 2014

BOOM !!!

Dobry wieczór.

Dawno mnie nie było, ale melduję posłusznie że jeszcze dycham.  Nie wiem czemu, ale ostatnio mam straszny wstręt do siedzenia przy komputerze. Zdarzyło mi się kilka razy otworzyć bloggera i zamknąć go jeszcze szybciej. Sama myśl, ile narobiło mi się zaległości w komentowaniu Waszych prac i ile czasu trzeba poświęcić na ich nadrabianie, tak mnie dobija, że wolę zwiać gdzie pieprz rośnie i udawać, że mnie nie ma. Z FB jest identycznie. Przeglądam szybko w biegu co i jak, czasem coś "lajknę" i już znikam. Bynajmniej nie jest to spowodowane twórczym brakiem czasu, bo i na tworzenie ostatnio nie mam absolutnie ochoty. Skończyłam serię bombek i lampionów świątecznych i musiałam je pędem zapakować do transportu. Do dziś słyszę jeszcze szelest celofanu w uszach. Niestety akcja była tak szybka, że nawet nie sfociłam prac. Jak ktoś chętny i zamieszkały w DE, może jeszcze co nieco zobaczyć w Telgte, gdzie dzieła moje właśnie wystawiają się na sprzedaż. 

Ostatnimi czasy humor zdecydowanie mi nie dopisuje. Niemal codziennie męczy mnie potworny ból głowy, który powoduje, że nawet myślenie sprawia mi problem, nie wspominając o pracach wszelakich. Tabletki przeciwbólowe nie działają już wcale, więc nawet ich nie biorę, bo po co niby mam się dodatkowo truć i maltretować sobie żołądek? Do lekarza niestety zupełnie mi nie po drodze, pomijając fakt, że mam go niemal pod nosem. Teraz  moje myśli krążą  po Polsce, bo jeszcze tylko trzy tygodnie dzielą mnie od wylotu do rodziców. Zaczyna się myślenie co trzeba spakować, co komu na prezent, czy będzie śnieg, czy też nie, a jak będzie to przecież trzeba dzieciakom po dwa kombinezony zabrać, a jak nie będzie to znów będę się wściekać, że taszczę ze sobą tyle klamotów, które zupełnie się nie przydały. Aj, mówię Wam, takie wizyty są cudne, ale to pakowanie mnie dobija. Nie mam tego problemu, kiedy jedziemy autem, bo tam zmieszczę klamotów całą masę, ale jak już w grę wchodzi samolot, to już sprawa bagażu jest konkretna i bardzo ograniczona. Część bagażu i tak jedzie z kurierem, bo przecież wysłanie  mnie  z 60 kg bagażu, raczej nie jest możliwe. Najchętniej zapięłabym całe szafy na linę i zabrałabym je ze sobą. 

Spisuję kartki co muszę zabrać, osobno co jeszcze muszę kupić, dodatkowa kartka na zakupy, które muszę zrobić w Polsce i zabrać ze sobą w drodze powrotnej do domu. Tak sobie planuję z wyprzedzeniem, a jak przyjdzie co do czego, i tak pakuję się na kilka minut przed odlotem i upycham wszystko kolanem w walizkach. 
 
Dość marudzenia o sprawach technicznych, i tak pewnie jeszcze coś o tym pomarudzę przed podróżą :)

Dziś na odmianę zaprezentuję Wam twór nieświąteczny. Syn mój właśnie teraz baluje u kolegi na urodzinach, więc trzeba było zmajstrować małe coś na prezent. Swego czasu bawiłam się w robienie szydełkowych misiów, wpadłam więc na pomysł, że taki mały miś, do tego spersonalizowany, będzie miłym prezentem dla sześciolatka. Żeby nie było tak zbyt skromnie, zrobiłam BOOM BOXa w ramach opakowania. Niesbieskości w papierach u mnie ostatnio brak, więc musiałam posiłkować się zieleniami. Efekt myślę jest zadowalający. 
Motylki i małpka pochodzą z opakowania po ciastkach, którymi moje dziaciaki zajadają się dość często. Papiery jak zawsze z Galerii Papierów. 

Zdjęć jak zwykle kilka, ale u mnie to już standard, więc tłumaczyć nie muszę, że ja taka niezdecydowana jestem na jedno. Jak już, to konkretnie :)
Buziam Was i zmykam. 









16 komentarzy:

  1. Oj znam te Twoje wszystkie bolączki, bo sama je mam.
    Najgorszy to ból głowy, ale co tam.
    Przeuroczy ten miś, w takim kolorowym kubraczku.
    Życzę samych przyjemności i cudownego pobytu w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, chyba ostatnio wszystkich "coś bierze". A to boli, a to się nie chce i ciągle się marudzi... Jakieś jesienne choróbsko wszystkich dopadło...
    A ten boxik jest uroczy. A miś słodziutki :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały box i uroczy jego "mieszkaniec" ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ano, ano... Mnie też ogarnęła niechęć... Chyba jakiś taki ogólny trend przeładowania wszystkim co tylko możliwe... I jeszcze kolano boli, i jeszcze korki, i jeszcze głupia praca...
    Za to boxik słodki, a misio na pewno się spodobał :-)
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Miś jest tak słodki, że bym go pożarła, he he he...
    ale wszystko do kupy jest przecudne. Sama bym chciała takie cudo dostać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super miś w pudełeczku, i to robiony " naprędce", oj masz Ty dziewczyno nerwy, nie dziwota, że ból głowy ciągle Ci doskwiera.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały prezent - fantastyczny miałaś pomysł :-)
    Nie przejmuj się zaległościami - w końcu to, co robimy ma sprawiać przyjemność :-) I tego się trzymajmy :-)
    Życzę Ci, aby skończyły się bóle głowy i, co za tym idzie - życzę Ci dużo zdrowia.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bum bum bum bum I want you in my room....dalej nie pamiętam,ale jak zobaczyłam tytuł to mi się tak momentalnie zaspiewało;))
    Nie,nic nie piłam,nic nie paliłam,no może oprócz marlborasków niebieskich;)))
    Wkurzasz mnie coraz bardziej,bo nic tylko tworzysz te cuda i tworzysz i nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych.
    Co do blogowania,to mam tak samo jak Ty(miasto moje a w nim...kurcze zaś mi piosenka Niemena wlazła haha)
    Czułam normalnie odrzut od komputera,ale na szczęście 10 dni w Polsce ciut mnie podleczyło z tej niechęci.
    trzeba robić swoje i nic na siłę,bo jak wiadomo ,na siłę to się tylko...można;))
    Martusia ja nie wiem czemu,ale Twoje posty działają na mnie jak gaz rozweselający i nawet jak Ty niepiszesz nic śmiesznego,to mnie głupawka zbiera;))
    Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  9. No... generalnie mam tak jak Ilonka im dalej czytam tym większy rogal mam na dziubie. Jakos widze Cie zawsze po drugiej stronie kabla, z taka głupawką . Ale Martunie ja mam taki postulat , nawet jak Cie odrzuca od kompa, wypij jednego głebszego i napisz choć jedno zdanie. Nie znikaj na tak długo. !!! ja stanowczo protestuję, czuje wtedy jakiś dziwny niedosyt , spada mi poziom rozweselaczy :-)
    A boxik wyszedl superowy , zdolniacha z Ciebie , czego sie nie chycisz w złoto się zamienia :-)
    Co do pakowania witaj w klubie - generalnie nienawidze sie paowac . Nigdy nie wiem co mi sie może przydac . Efekt zawsze taki sam , mam zawsze najwiekszy bagaz z całej ekipy i tez mi niewiele brakuje żeby szafie dokrecic kólka :-)
    Dobra ide juz bo zaczynam głupoty gadać.
    Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  10. tja, kazda wyprawa z maluchami to cała przeprawa logistyczna!
    na pocieszenie mogę powiedzieć jedynie, że z tego się na szczęście "wyrasta"! ;-D

    ale co do "głupki" to musisz kochana pojść do biegłego w sztuce medycznej, jak przeciwbólowe nie działają to kiepsko,
    tak się nie da funkcjonować

    trzymaj sie Martuś i nie dawaj!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tez należę do klubu migrenowych "fanek" niestety. W najgorszych momentach brałam bardzo silne leki przepisane przez lekarza, bo ból był nie do zniesienia. U mnie maja one podłoże hormonalne. Proponuje jednak znaleźć drogę do lekarza, bo będzie Ci lżej żyć:) Jeśli chodzi o podróże, to ja jadę tylko 150 kilometrów na święta, a i tak zawsze śpiewam piosenkę My Cyganie.... Mam wrażenie, ze zawsze podróżuję z całym prawie majątkiem:))) Pozdrawiam cieplutko. Ania

    OdpowiedzUsuń
  12. Doskonale rozumiem odzrzut od komputera. Te to miewam. Pudełeczko swietne!!

    OdpowiedzUsuń
  13. o ja misiek jest przesympatyczny i do tego zapakowany niezwykle elegancko ... wiele się widzę wydarzyło u Ciebie

    OdpowiedzUsuń